Thursday, February 6, 2020

Bez obsłonek: Anglia protestancka


W roku 1938 w języku angielskim ukazała się pewna niezwykle mądra książka. Książka która okazała się prorocza i to po upływie zaledwie dwóch lat. Jej autor był uznanym brytyjskim historykiem oraz emerytowanym politykiem. Będąc ze względu na przodków swojego francuskiego ojca zagorzałym rzymskim katolikiem był przy tym, rzecz oczywista, umiarkowanym i szlachetnym myślicielem katolickim zachodnioeuropejskiego typu.


Joseph Hilaire Pierre René Belloc


był, tak nawiasem, jednym z tych pisarzy, którzy okazali się tytanami pracy i pozostawili po sobie ogromną ilość dzieł z dziedziny historii, socjologii i literatury pięknej. Dzieł ciekawych i nadzwyczaj wartościowych, dzięki którym stał się powszechnie znanym i lubianym autorem w swoim kraju i zarobił mnóstwo pieniędzy.

Był zamożnym człowiekiem, który osiągnął w życiu wiele. Zarazem jednak udręczonym mężem i ojcem. Dręczyło go również mroczne przeczucie nieuchronnego końca rządów brytyjskich warstw wyższych (niemal doskonale zrównoważonego społeczeństwa klasowego) oraz nadchodzącego upadku Imperium Brytyjskiego. Głosząc naprawdę radykalne poglądy polityczne przedstawiał swoje opinie w sposób elegancki i zrównoważony. Posługiwał się wspaniałą i niezwykle wyrazistą angielszczyzną. Wielkie nieba! Ile szlachetnej pasji było w tym jego pisaniu!


Hilaire Belloc, Esej o istocie współczesnej Anglii


W swoim eseju z roku 1938 wspomniał, że jest gotowy podjąć ryzyko pisania „o rzeczach przyjemnych oraz nieprzyjemnych”. Jak uzasadnił, wspominając o sprawach śmiertelnie poważnych: "Tak czy inaczej, w przypadku współczesnej Anglii należy jednak podjąć się tego zadania, po pierwsze ze względów praktycznych. Brak zrozumienia tego jaka jest współczesna Anglia, a jaka być nie może, w przypadku uporczywego trzymania się błędnych poglądów na ten temat przez cudzoziemców może doprowadzić ich do tragedii. Natomiast tuziemcy mogą w ten sposób powtarzać swoje niepowodzenia, a w końcu doprowadzić się do katastrofy.” Tak więc od tego miejsca cytuję jego esej w sposób ciągły.


Współczesna Anglia jest arystokratyczna, protestancka i nastawiona na osiąganie zysków


Pod pojęciem: państwo arystokratyczne rozumiem społeczność ludzką, w której sprawami publicznymi, polityką wewnętrzną i zagraniczną, wymiarem sprawiedliwości, oświatą i wychowaniem kieruje oligarchia. Zarazem jednak obywatele uznają taki podział społeczeństwa za właściwy i naturalny.
(s. 5)

Jednym z jego skutków, występujących [w protestantyzmie] wszędzie i w każdym przypadku, jest wpajanie jego wyznawcom sympatii do innych społeczeństw protestanckich. Towarzyszy temu poczucie wyższości, połączone z brakiem zaufania i niechęcią do społeczeństw katolickich.
(s. 6)

No i Anglia, jako się rzekło, jest także krajem kupieckim. Jest to trzecia główna cecha polityki nowoczesnego narodu angielskiego. Zaś używając określenia: kraj kupiecki dodać należy że chodzi o taki sposób organizacji życia zbiorowego, który służy zwiększaniu dobrobytu poprzez wymianę towarów i usług. Trzeba też pamiętać o ogromnych różnicach dzielących kraje kupieckie od krajów opartych na dochodach z produkcji. Duch który panuje w tej pierwszej grupie krajów ogromnie się różni od tego, który ożywia tę drugą.
(tamże)

Rządy klas wyższych [ogarniająca wszystko oligarchia] pojawiły się w Anglii za życia pokoleń, które dokonały rewolucji religijnej (1536-1688), od której zaczyna się cała historia współczesnej Anglii.
(s. 21)


Inną ważną, bodaj czy nie najważniejszą cechą państwa arystokratycznego jest niemal lita skała jedności narodowej, a także wytrwałość i stałość jego celów politycznych


Gdzie indziej coś podobnego udawało się osiągnąć tylko dzięki monarchii [absolutnej]. […] W każdym innym kraju jaki kiedykolwiek był rywalem Anglii polityka, zwłaszcza polityka zagraniczna, była i jest skazana na gwałtowne zmiany, wynikające z rewolucji, a nawet tylko zmiany większości rządowej w wyniku wyborów.
(s. 32)


Można powiedzieć, że da się zaobserwować i odczuć pewną określoną atmosferę życia społecznego w krajach o wyraźnej większości rzymskokatolickiej


Pewien posmak, pewne zabarwienie charakteru narodowego przez tę religię. Jestem to wspólne zabarwienie charakteru narodowego Belgów, Francuzów, Irlandczyków, Włochów i Hiszpanów, w znacznej mierze stanowiące jego istotę. To zabarwienie jest przeciwstawne w stosunku do podstawowych zasad moralnych, do istoty charakteru narodowego Anglików. Anglia pogardza owocami jakie wydają w praktyce życia społecznego nauki Kościoła Katolickiego.

Anglia, podobnie jak wszystkie inne społeczeństwa protestanckie, jest niezwykle oryginalna, a zarazem zapatrzona w siebie. Na ten przykład, w angielskim protestantyzmie nietrudno wyczuć silny wpływ purytański. Jego zasięg i natężenie waha się co prawda w zależności od tego o jakie środowisko zawodowe i jaką warstwę społeczną chodzi. Aczkolwiek ostatnio nieco zdezorientowani w sprawach seksu, jego mniej lub bardziej świadomi zwolennicy pozostają niewzruszeni w innych delikatnych sprawach, z odrzuceniem zwyczaju picia wysokoprocentowego alkoholu na czele.
(s. 45)

Co więcej, panuje pogląd, że mniej lub bardziej podobne do naszego społeczeństwa, oznaczające się tą samą protestancką powściągliwością – Stany Zjednoczone, Holandia, Skandynawia, stoją z natury rzeczy znacznie wyżej aniżeli kraje o kulturze katolickiej: Francja, Belgia, Polska, Hiszpania itd.
(s. 46)


Słowo: cudzoziemiec nabiera z reguły w ustach Anglika tonu pogardy, a w odniesieniu do narodów wychowanych w wierze katolickiej wymawia je wręcz ze wstrętem


Stąd też Anglik szanuje Prusaka (powiedzmy: Niemca), mimo że nie podoba mu się wiele cech pruskiego charakteru narodowego, ale nie ma za grosz szacunku dla Włocha. Na swoich własnych wyspach szanuje Szkota, ale pogardza Irlandczykiem. Ta postawa jest tak mocno zakorzeniona, że – przynajmniej do pewnego stopnia – wpływa nawet na politykę zagraniczną naszego kraju. Mimo że są to raczej przesądy aniżeli rozumne poglądy, ludziska obstają przy nich tak namiętnie, że każdy rząd rozkłada bezradnie ręce natykając się na mur tych uprzedzeń.


Uznał się za najwyżej rozwiniętego przedstawiciela społeczeństw protestanckich. Zarazem zaczął postrzegać tę grupę społeczeństw jako oddzieloną i wybraną do wyższych celów na tle krajów, które odrzuciły Reformację


Należy tu odnotować niezwykle interesujące zjawisko. Tego poczucia wyższości nie wyraża się w żadnym wypadku w kategoriach różnic religijnych. Nie wspomina się nawet o tym, że należy je wiązać ze skutkami jakie wywołują odmienne podejścia różnych wyznań do życia w sprawach świeckich. Mówi się o tym odnosząc się do rasy [grupy etnicznej]!

Pogardę dla kręgu kultury katolickiej wyraża się mówiąc o niemieckich katolikach jako o „południowych Germanach”, o Włochach, Hiszpanach, Francuzach i Belgach jako o „ludach łacińskich”, zaś o katolikach irlandzkich jako o południowych Irlandczykach względnie „Celtach”.

Na tym kończę cytaty z mądrej broszury pana Belloca. Można ją załadować i czytać w oryginale tutaj. Być może wrócę do innych przedstawionych w niej zagadnień, odnoszących się do społeczeństwa brytyjskiego w okresie międzywojennym, kiedy to Brytyjska Wspólnota Narodów była jeszcze supermocarstwem.


Tutaj zaś podkreślam: brytyjskie, a szerzej anglosaskie poczucie wyższości, a z drugiej strony brak sympatii w stosunku do społeczeństw o większości nieprotestanckiej dotyczy całych narodów


O tym niestety i jeszcze raz niestety nie pamiętał minister spraw zagranicznych Rzeczypospolitej Józef Beck w roku 1939, nie rozumiał tego Władysław Sikorski, nie brało tego pod uwagę zbrojne podziemie antykomunistyczne w Polsce w latach 1944-48. Obecnie zaś drugi co do znaczenia kraj słowiański powtarza ten sam tragiczny błąd w rozumowaniu, pokładając nadzieje w pomocy ze strony pewnego słynnego prezbiterianina tzn. wyznawcy kalwinizmu.

No comments:

Post a Comment