Odbiornik
typu PZTR Echo 232
– jednoobwodowy (reakcyjny) odbiornik radiowy. Wytwarzany w
Państwowych Zakładach Tele i Radiotechnicznych w Warszawie.
Umożliwiał odbiór wszystkich rozgłośni krajowych, większości
europejskich oraz niektórych pozaeuopejskich. Moja ilustracja,
opracowana przy wykorzystaniu materiału z domeny publicznej
(„Dziennik Bydgoski”).
W
późnych latach trzydziestych reakcyjne
odbiorniki radiowe,
a następnie pierwsze superheterodyny
produkcji krajowej zaczęły szybko wypierać wciąż jeszcze bardzo
liczne w naszym kraju radioodbiorniki kryształkowe. Te ostatnie
miały tylko dwa gniazdka słuchawkowe. Natomiast odbiorniki
lampowe
zapewniały (posiadały wbudowane
głośniki)
odbiór dla całej rodziny. W ciepłej porze roku często wystawiano
je, na prośbę sąsiadów, przez
okno na parterze,
aby również osoby, których nie było stać na zakup radia, mogły
słuchać programów radiowych, w tym zwłaszcza wiadomości z kraju
i ze świata.
Te
zwiększone możliwości odbiorników radiowych były nader istotne
dla ogółu społeczeństwa i jego stosunku do sprawujących władzę
Z
drugiej strony surowy reżim sanacyjny, który rządził Polską, nie
był skrajną, totalitarną formą porządku politycznego. Słuchanie
zagranicznych programów radiowych w żadnym wypadku nie było
zabronione. W tamtych czasach wielu ludzi znało jeden, a nawet kilka
języków obcych. W szczególności niemiecki i francuski były dość
szeroko rozpowszechnione. Tak więc audycje radiowe z Wrocławia,
Wiednia, Berlina, Luksemburga, Pragi i Paryża były coraz częściej
słuchane w Polsce, zaś mocarstwowe ambicje reżimu Sanacji stawały
się wątpliwe w oczach ludzi, którzy byli w stanie zapoznać się z
polityką światową z kilku źródeł. Wracając do optymizmu
redaktora sanacyjnego dziennika...
Stalo
się co prawda inaczej, ale winę za to ponosili naziści i
komuniści, a nie wielki marszałek Piłsudski, nieprawdaż?
Czy aby
jednak rzeczywiście to pakt Ribbentrop-Mołotow doprowadził do
tego, że Ziuk wyznaczył na swoich następców trzech nieudolnych
samochwałów, którzy dali się poszczuć lwu na tygrysa i
niedźwiedzia?
Tak
pisała o tym prasa codzienna
"Wszyscy
zainteresowani rozwojem wypadków politycznych żywo komentują
artykuł wstępny Gazety Polskiej, w którym wypowiedziano walkę
szerzeniu paniki pośród społeczeństwa. Te panikarskie nastroje
podsycają głównie powtarzające się plotki o jakimś podobno
bliskim już przewrocie."
W
omówionym w wielkim skrócie przez gazetę niemieckosocjalistów
artykule wstępnym chodziło o wydrukowane w numerze z 4 stycznia
rozważania redaktora Ipohorskiego-Lenkiewicza. Oryginalny tytuł
brzmiał : Motyw godziny dwunastej. Zawarte w nim twierdzenia
wywołały ostrą krytykę ze strony endeckich oraz lewicowych
przeciwników sanacji.
"Wspomniana
gazeta zajmuje stanowisko wobec tych plotek, pisząc m. in.: «Jedni
twierdzą, że znajdujemy się w przededniu czerwonej,
marksistowskiej rewolucji, względnie przejęcia władzy przez jakiś
front ludowy. Inni znów, że nadchodzi przewrót antyżydowski,
narodowy, względnie narodowo-radykalny.» Artykuł wstępny zwraca
się ostro przeciwko tym pogłoskom i wskazuje na to, że jakakolwiek
rewolucja może być wymierzona tylko przeciwko rządowi"
To
ostatnie twierdzenie było
rażącym świadectwem umysłowego ubóstwa
i niemal bezgranicznej głupoty sanatorów. Uzasadniony był odwrotny
pogląd, oparty na
wielu doświadczeniach rewolucji i wojen domowych,
w tym wciąż jeszcze wówczas nie pokonanej rewolucji
komunistyczno-anarchistycznej w Hiszpanii. Z tego powodu oraz ze
względu na coraz groźniejszą sytuację międzynarodową los
Drugiej Rzeczypospolitej był przesądzony.
Historia chyba właśnie się powtarza. Oczywiście ta prawda jest
nadzwyczaj niewygodna; tak dla samego rządu jak i dla
zorganizowanych grup nacisku, którym hojne przekazy pieniężne na
pokrycie kosztów kampanii wyborczej umożliwiają w praktyce
kontrolowanie tego kto i jak będzie rządził.
Dalsze
rozważania redaktora Ipohorskiego
„Obecny
rząd nie wykazuje jednak najmniejszych tendencji mogących posłużyć
malkontentom jako uzasadnienie zbrojnego przewrotu. Pod adresem
narodowców oraz innych, niezadowolonych z polityki Becka kręgów
Gazeta Polska»
kieruje zapewnienie: «Rząd
nie sprzedaje Polski Żydom lub Niemcom.»
Zaś wobec socjalistów oraz Polskiego Stronnictwa Ludowego zadaje
pytanie: Czy aby rzeczywiście obecny kurs polityki wewnętrznej jest
wymierzony w klasę robotniczą?
Rozważania
te kończą się zapewnieniem, że państwu polskiemu nie zagraża
żaden totalitaryzm, nikt nie myśli o delegalizacji istniejących
obecnie partii politycznych ani o zniesieniu obecnej konstytucji,
będącej przecież w istocie demokratyczną. Jednakowoż z drugiej
strony nikt nie powinien myśleć o powrocie do układów jakie miały
miejsce przed przewrotem majowym.”
(Gegen
die Diktaturpsychose,
„Lodzer Volkszeitung”, 6. Januar 1938, S. 2)
Odpowiedź
prasy endeckiej
„Patriotyczna
część społeczeństwa polskiego nie chce przewrotu, bo wie, że
każdy przewrót jest nieszczęściem dla kraju, ale gorąco pragnie,
aby ci, którzy odpowiedzialni są za obecny stan rzeczy w Polsce,
czym prędzej z widowni zniknęli. Wszyscy tą konieczność
rozumieją, tylko oni sami nie chcą jej pojąć. Ratują więc swoje
stanowiska, tworząc coraz to nowe dla nich podstawy, ale nadejdzie
przecież czas, gdy się pokaże, że i one są za kruche, aby
utrzymać ciężar odpowiedzialności.”
(Kpiny,
„Dziennik Bydgoski”, 9 stycznia 1938, S. 1 i 2)
Niestety,
wskutek głębokich zmian społeczno-politycznych w naszym kraju po
roku 1945 język ojczysty zmienił się na tyle, ze powyższe zdania
mogą być niezrozumiałe dla współczesnych czytelników. Toteż
pozwoliłem sobie napisać je od nowa, używając dzisiejszej
polszczyzny:
Patriotyczna
część społeczeństwa polskiego nie
chce zbrojnego przewrotu,
bo wie, że każdy
taki przewrót jest nieszczęściem
dla kraju, ale gorąco pragnie, aby ci, którzy odpowiedzialni są za
obecny stan rzeczy w Polsce, jak najprędzej zniknęli ze sceny
politycznej. Wszyscy to rozumieją, tylko oni sami nie chcą tego
pojąć. Ratują więc swoje stanowiska, wymyślając coraz to nowe
uzasadnienia aby nadal sprawować
niemal zupełnie nieograniczoną władzę,
ale nadejdzie
w końcu czas, gdy się okaże, że nie wytrzymają ciężaru
związanej z tym odpowiedzialności.
Te
słowa miały okazać się prorocze!
Tak z
treści tego artykułu wstępnego jak i z jego krytyki wynikało
jednak jasno, że prowadząc
politykę rozdawania ziemi, pieniędzy i przywilejów reżim
sanacyjny przeciągnął na swoją stronę część społeczeństwa.
Korzystając z beznadziejnego skłócenia swoich przeciwników
politycznych wykorzystywał
sytuację, aby dzielić społeczeństwo
i nie dopuścić do jednoczesnego wystąpienia wszystkich
niezadowolonych. Na dodatek brakowało
wiarygodnych propozycji zastąpienia istniejącego porządku
jakimś nowym, który mógłby doprowadzić do szybkiego rozwiązania
najbardziej palących problemów państwa i narodu polskiego, jak
również licznych mniejszości narodowych.
Najgorsze
zaś było w tym wszystkim to, że również
obóz rządzący nie miał takiego programu,
tak w polityce zagranicznej jak wewnętrznej. Nasz kraj
zmierzał prosto do katastrofy,
w wyniku której miały się sprawdzić przepowiednie o nastaniu na
ziemiach polskich tak brunatnego jak czerwonego totalitaryzmu. Co
prawda na początku roku 1938 można jeszcze było podjąć decyzje,
które pozwoliłyby jej uniknąć. Warto zaznaczyć, że w tym czasie
rząd
węgierski
już dokonał swojego, realistycznego wyboru.
No comments:
Post a Comment