Monday, December 16, 2019

Głód w naszym kraju – coraz to nowe punkty rozdawnictwa żywności





Miasto Łódź – nieformalna stolica Polski Środkowej, pełna jest świątecznych dekoracji mających sprawiać wrażenie powszechnego dobrobytu i zachęcić klientów do kupowania drogich prezentów. Niestety, nie wszystko złoto co się świeci. W hipermarketach częściej można zobaczyć nędzarza niż kupujących złote zegarki.

Na zdjęciu: część handlowa centrum handlowo-rozrywkowego Manufaktura. Personel tej nadzwyczaj tolerancyjnej placówki o charakterze międzynarodowym (sprzedawcy władają językiem angielskim, niemieckim lub francuskim), w przeciwieństwie do niektórych innych sieci hipermarketów, nie prześladuje i nie wypędza najuboższych. Rzecz jasna, w każdym miejscu publicznym są pewne granice, ale można je bez trudu odróżnić od polityki, której nazwa zaczyna się od litery A.



W miasteczku Zelów, którego oblicze ukształtowało wyznanie ewangelickie, przy ulicy Szkolnej stowarzyszenie dobroczynne ustawiło coś w rodzaju lodówki, do której każdy może włożyć jakieś produkty żywnościowe. Zaś potrzebujący pomocy mogą je stamtąd zabrać, aby zaspokoić głód. Jak podaje inne stowarzyszenie dobroczynne, działające w całym kraju, w Polsce są dwa miliony ludzi żyjących poniżej progu ubóstwa, na pograniczu biologicznego przetrwania. Określając rzecz zwyczajnie i po prostu, w Rzeczypospolitej Polskiej, w której zdaniem rządu trwa cud gospodarczy, dwa miliony mieszkańców, nawet jeśli ma jakiś dach nad głową, to nie codziennie ma co jeść.


Trzy razy po dwa miliony – co to za równanie ekonomiczne?

Do wspomnianych dwóch milionów można dodać około dwa miliony obywateli polskich, którzy w poszukiwaniu pracy i warunków umożliwiających założenie nowej rodziny wyjechali na stałe do W. Brytanii, Irlandii i krajów skandynawskich. Trzeba też pamiętać o dwóch milionach obywateli Ukrainy, którzy zamierzają przebywać w naszym kraju co najmniej przez kilka lat, ponieważ znaleźli tu pracę, a na Ukrainie żadnej pracy dostać nie mogli.

Nie mam zamiaru opowiadać tu zagadek, więc wyjaśniam, że bieda i nędza są obecnie w Polsce udziałem głównie ludzi po 50 roku życia. Ich dzieci wyjechały na stałe do Europy Zachodniej. Tam mają swoje własne wydatki: na utrzymanie małych dzieci, na budowę domu... Nie są w stanie udzielać istotnej pomocy materialnej starym rodzicom. Zaś ci ostatni w wyniku okropności terapii szokowej i rozmyślnie wywołanego przez nią bankructwa większości polskiego przemysłu w latach dziewięćdziesiątych, musieli już uprzednio obywać się przez wiele lat bez stałej pracy.

Ci starsi ludzie w przypadku wielu z nich mogliby jeszcze pracować, ale nie ma dla nich pracy, bo Ukraińcy zgadzają się pracować za niższą płacę niż ta, którą trzeba zapewnić Polakom. Tak skończył się krótki okres, w którym w Polsce można było dostać dość dobrze płatną pracę na cały etat albo na pół etatu. Wszystko jasne?



Czy w tych warunkach pomoże tworzenie coraz to nowych punktów rozdawnictwa żywności?

To retoryczne pytanie, aczkolwiek to, że organizatorzy tej inicjatywy chcą w ten sposób pomóc najbardziej potrzebującym oczywiście zasługuje na pochwałę. Podobnie jak to, że chcą sprawić aby ludzie stosunkowo zamożni nie wyrzucali do pojemników na śmieci jedzenia, które czasami posiadają w nadmiarze, czy tez z kończącym się terminem przydatności. Jest to już trzecia inicjatywa tego rodzaju w Polsce Środkowej.


W rzeczywistości przeciętny Polak nie jest pijakiem ani narkomanem, ale człowiekiem pracowitym, na którym w dosłownie każdej sytuacji można polegać, o ile tylko jest dobrze traktowany

Głoszenie, że bezdomni i głodujący to wykolejeńcy to szukanie sobie wymówki, aby nic dla nich nie robić. Przekonali się o tym już fabrykanci, a zarazem reformatorzy społeczni z XIX wieku. Kilku z nich założyło tutaj w Polsce Środkowej coś w rodzaju republik szlacheckich, w których fabrykanci podzielili się swoim dobrobytem z robotnikami.

Uwolnieni od nędzy i obaw o przyszłość robotnicy podziękowali im za to wielką wydajnością pracy. Tych kilku fabrykantów narodowości niemieckiej, żydowskiej i francuskiej stało się królami wyrobów bawełnianych Cesarstwa Rosyjskiego. Być może znajdzie się w końcu ktoś, kto idąc za tym przykładem wykorzysta tę rezerwową armię pracy zanim jej żołnierze wymrą z głodu.



No comments:

Post a Comment