Sunday, October 7, 2018

Życie za cara – na dwóch wyrazistych przykładach


Najciekawszy portret Mikołaja II Romanowa – car rozmyśla w swoim gabinecie, przygnębiony ciężarem władzy. (Walentin Sierow, pubłic domain – dostęp publiczny). Obok anonimowa po-dobizna wyniszczonej ciężką pracą kobiety, zarabiającej praniem dla innych ludzi pieniądze na utrzymanie swoich dzieci. („Neue Lodzer Zeitung”, dostęp publiczny) Ten car wiedział, co to znaczy być przygniecionym ciężarem nieszczęścia. Miał jedynego, nieuleczalnie chorego syna, któremu nie miał siły powiedzieć, że musi młodo umrzeć. Dla prostego ludu miał złote serce i z bólem serca niekiedy przyzwalał, by do tego ludu, oszukanego przez terrorystów, strzelano, bo przeczuwał że obalenie tronu pociągnie za so-bą wiele milionów, a nie tysięcy ofiar.




Carat kontra drożyzna
 

Nieurodzaj w państwie carskim latem i jesienią 1911 r. doprowadził do wzrostu cen żywności. Zostało to wykorzystane przez spekulantów do osiągania wielkich zysków poprzez ograniczanie podaży. Władze zauważyły tę sytuację i podjęły różne działania, aby zapobiec klęsce głodu.

W Kongresówce zbiory były lepsze, więc podjęto decyzję o zabezpieczeniu zaopatrzenia ważnego przemysłowego miasta Łodzi (przemysł włókienniczy), sięgając po alternatywne oferty. Poprzez zezwolenie na prowadzenie w mieście na znacznie większą skalę handlu przez rolników, z których wielu było w stanie dotrzeć do dużego miasta wozem zaprzężonym w konie, wyeliminowano łańcuszek pośredników handlowych. Na dodatek udało się w ten sposób złagodzić wynikający z drożyzny produktów rolnych (szerokie warstwy ludności nie miały pieniędzy na wyroby bawełniane) kryzys gospodarczy w guberni piotrkowskiej. Występująca w tym czasie łagodna zima sprzyjała całej akcji.
 

Polscy Niemcy śpieszyli z pomocą polskiemu społeczeństwu
 
Ubodzy spośród ludności miasta Łodzi boleśnie odczuwają obecny wzrost cen produktów rolnych. Niewątpliwie przyczyną tego smutnego zjawiska jest niewystarczająca liczba istniejących rynków, na których rolnicy mogą sprzedawać swoje towary. W wyniku, ze względu na brak miejsca na targowisku, podaż produktów rolnych jest dość niska.

Łódzki Komitet Walki z Drożyzną poprosił właściwe władze o zwiększenie liczby dni targowych i zezwolenie rolnikom na sprzedaż produktów rolnych nie tylko na rynkach, na których znajdują się targowiska, ale także na ulicach miasta. Ten wniosek został rozpatrzony pozytywnie przez władze; wprowadzono 4 dni targowe w tygodniu aż do 1. (14) kwietnia 1912 r. w Łodzi: we wtorki, środy, piątki i soboty.

Rolnicy mogą zatem sprzedawać swoje produkty żywnościowe na wszystkich rynkach w godzinach określonych dla handlu na rynku we wskazane powyżej dni. Podobnie, do godziny 10 rano w pozostałe dni tygodnia na wszystkich ulicach miasta, z wyjątkiem ulicy Piotrkowskiej [główna ulica miasta] i ulic z linią tramwajową, handlując swoimi towarami bezpośrednio z wozu.

Komitet uprasza wszystkich obywateli naszego miasta, by nie przepędzali chłopów sprzed kamienic. Wprost przeciwnie – należy przykazać dozorcom, wydać im co do tego polecenia, by po odjeździe wiejskich handlowców każde miejsce handlu zostało jak najszybciej uporządkowane i wyczyszczone, Tak, by władze, które tak życzliwie się odniosły do próśb społeczeństwa, nie miały najmniejszych pretensji.”
An die Einwohner der Stadt Lodz: Das Komitee zur Bekämpfung der Teuerung in der Stadt Lodz, Präses F. Meyerhoff, „Neue Lodzer Zeitung”, 6. I 1912, wydanie poranne, s. 13


Car i jego urzędnicy – ojciec i starsi bracia 
poddanych

Ta sytuacja w ważnym ośrodku przemysłowym w Łodzi była tylko jednym z wielu podobnych przykładów. Ostatni car i jego namiestnicy, także ministrowie, nie byli ludźmi, którzy stali na drodze niezwykle potrzebnych reform. Chcieli jedynie powolnych, ostrożnych reform, ale ich ostateczny cel był nader szlachetny. Pragnęli aby atmosfera polityczna została oczyszczona; by moralność publiczna została podniesiona na wyższy poziom; aby było mniej oszustwa w prowadzeniu interesów, mniej wyzysku w społeczeństwie. Nie byli aż tak postępowi jak np. ówcześni prezydenci Stanów Zjednoczonych. Po prostu dlatego, że wiedzieli, że za dużo postępu naraz wytwarza więcej pasożytów niż carska biurokracja.


Zagospodarowanie nowych ziem uprawnych przez osadników rolnych, którzy zwiększali zapasy żywności imperium rosyjskiego, było jednym z najważniejszych obszarów działalności carów i ich cywilnych, czasem także wojskowych urzędników. Chronili oni przemysł rosyjski i polski, także ten zbudowany w krajach bałtyckich, przy pomocy wysokich ceł i minimalnych ograniczeń w handlu krajowym. Byli na najlepszej drodze do tego, aby przekształcić Rosję z wertepu Europy w gospodarczo silne i zreformowane politycznie państwo.


Na przeciwległym biegunie było wielu ważnych członków tak zwanej wyższej, hojnej rasy anglosaskiej. Amerykański ekonomista Henry Walton Farnam skrytykował ten stan rzeczy: „Zamożne rodziny często mają w swoich szeregach pasożytniczych członków, którzy czerpią wielkie dochody ze społeczeństwa, nie świadcząc dlań w zamian żadnych usług; ani w dziedzinie gospodarki narodowej ani służby publicznej”.
Economist Scores Idle Rich, 2 I 1912, The Spokesman-Review, s. 7



Za cara lud się bogacił

Łódź i inne, położone w pobliżu tego wielkiego miasta ośrodki przemysłowe, stanowiły dość szczególną część kraju


Tysiące rolników upłynniały tam, w zamian za gotówkę, swoją produkcję żywności. Żywności słabo przetworzonej, a już w żadnym wypadku nie zmieszanej z innymi produktami. Tylko część z nich była uprzywilejowana w ten sposób, że miała zezwolenie na prowadzenie handlu na podwórku którejś spośród wielkich kamienic czynszowych lub zapewnione i opłacone stałe miejsce na na jednym ze stałych targowisk łódzkiego okręgu przemysłowego
 


Widok z ulicy Piotrkowskiej na Nowy Rynek (obecnie: Plac Wolności), ulicę Nowomiejską oraz wieś Bałuty (fot.: Bronisław Wilkoszewski,1897). Na prawo widać chłopski wóz konny, z którego wynoszono towary spożywcze, przeznaczone dla mieszkańców sąsiedniej kamienicy.

Ogólnie rzecz biorąc produkcja roślinna, mimo że gleby terenów wiejskich wokół Łodzi nie zaliczają się bynajmniej do najlepszych, była jednak nie tylko opłacalna, a nawet więcej. Głównie ze względu na sto tysięcy robotników i ich liczne rodziny. W wyniku wypłacanych w tamtych czasach niskich zarobków te rodziny były zmuszone jeść dużo warzyw i owoców i rzadko mogły sobie pozwolić na trochę mięsa. Tylko jeden, ale za to wyrazisty przykład tych prawidłowości.


Utracony skarb Józefy Kowalskiej

Zakopane pieniądze. We wsi Modrzew, gminy Łagiewnikl, w pow. łódzkim, gospodarują na kilkunastu morgach [kilku hektarach] Mateusz i Józefa małżonkowie Kowalscy. Ze względu na bliskie sąsiedztwo Łodzi i Zgierza K. czerpią z gospodarstwa znaczne zyski. Mimo to stół ich oraz odzienie dowodziły raczej biedy niż dostatku. Przed kilku tygodniami Kowalska zachorowała obłożnie. Kowalski, choć przejęty do głębi niemocą zony, nie mógł znajdować się ciągle około jej łoża, za to otaczały je liczne kumoszki i sąsiadki oraz krewni.

Pewnego dnia Kowalska w malignie [półprzytomna z powodu wysokiej gorączki] opowiedziała obecnym, gdzie przechowuje pieniądze. Mąż o zwierzeniach tych żony, jak również o miejscach przechowywania pieniędzy nic nie wiedział. W kilka dni potem — a działo się to w tygodniu przedświątecznym — Kowalska odzyskała nieco siły i natychmiast pośpieszyła sprawdzić, czy są pieniądze. Ale wszędzie — a więc: w komórce, pod stodołą, w ogrodzie, pod drzewami itd., znalazła tylko doły puste. Wkrótce potem jedna z krewnych oddała jej 600 rubli „znalezione' w komórce; reszta przepadła.

Ile Kowalska miała wszystkich pieniędzy, nie wie, gdyż liczyć nie potrafi. Zdaniem sąsiadów, suma oszczędności K. wynosiła kilka tysięcy W ogrodzie tylko, jak mówiła K. było, oprócz papierów [banknotów], «50 kawałków» złotych.”
Rozwój” (gazeta codzienna, ukazująca się w Łodzi w latach 1897-1930), 2 I 1912, s. 2



Przykładowe złote monety z mennic cesarza rosyjskiego i króla polskiego, jakie mogła mieć zakopane w sadzie nieszczęsna Kowalska.


Uważnie studiując tamte czasy można dostrzec, że na co dzień panowanie rosyjskie było mało uciążliwe, a nawet korzystne

Jest to oczywiście szerszy temat i postaram się do niego powracać, a na razie tylko tyle: epoka rządów samowładnych carów Rosji na ziemiach polskich była dla polskich patriotów czasem nocy, w której zakamarkach czaiła się czarna rozpacz. Mimo to rozświetlało ją tak wiele świateł nadziei oraz owocnej pracy, że ta epoka (na zdrowy rozum) nie powinna być wykorzystywana do siania nienawiści między dwoma najważniejszymi narodami słowiańskimi. 
 

No comments:

Post a Comment